🌒 Wdałam Się W Romans
Jest obecna w kolekcji Oscara de la Renta i to nie jako dodatek! Gra pierwsze skrzypce, bo projektant przedstawia ją w postaci finezyjnej bordo sukienki na bankiet, a Elie Saab czy Versace interpretują ją jako ażurową ,,małą czarną”. Mocno strojna, idealnie sprawdza się również w modzie sypialnianej.
Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać.
Roman (surname), including a list of people named Roman or Romans. Ῥωμαῖοι ( Rhomaioi, "Romans"), the name of the Greeks in the Middle Ages and during Ottoman rule. Rûm, a generic term used at different times in the Muslim world with various meanings. Romance peoples, a term referring to speakers of Romance languages.
Do tych, którzy już t o czują, do tych, którzy już t o przeczuwają. Ta strona nie ma nic wspólnego z fantazją ani z fikcją naukową. Nie jesteśmy t y l k o ludźmi. Nie jesteśmy naszymi
Tłumaczenia w kontekście hasła "Niedawno wdałam się w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Niedawno wdałam się w związek z mężczyzną, który, jak się okazało, udawał kogoś, kim nie był.
Paul Greets the Saints in Rome. 1 Paul, a servant of Christ Jesus, called to be an apostle, and set apart for the gospel of God— 2 the gospel He promised beforehand through His prophets in the Holy Scriptures, 3 regarding His Son, who was a descendant of David according to the flesh, 4 and who through the Spirit of holiness was declared with power to be the Son of God by His resurrection
186 views, 0 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Kobiece wyznania: „Zawsze miałam nad sobą facetów, którzy byli bardziej kompetentni, lepiej mówili po niemiecku, mieli
„Zawsze miałam nad sobą facetów, którzy byli bardziej kompetentni, lepiej mówili po niemiecku, mieli fajniejsze pomysły. Ale dziwnym trafem to mnie
395 views, 9 likes, 3 loves, 2 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Kobiece Sprawki, czyli z humorem o rzeczach ważnych: Muszę się Wam do czegoś przyznać. Wdałam się w romans. Romans z
Rfas. fot. Adobe Stock Wiem, że zrobiłam bardzo źle. Na szczęście w porę się opamiętałam. Albo raczej – w porę los opamiętał się za nauczycielką. Uczę matematyki w liceum i cokolwiek by nie mówiono o tym zawodzie, ja wiem swoje. To dobra praca, pewna, dająca satysfakcję. A młodzież? Tyle się teraz słyszy, że coraz gorsza, że szacunku nie ma dla starszych, że robi, co chce. Moim zdaniem, młodzież zawsze była taka sama. Nigdy nie miałam z uczniami problemów wychowawczych. Inne, owszem, miałam... To było w połowie semestru. Dyrektor podszedł do mnie na dużej przerwie i powiedział: – Pani Bożenko, będzie pani miała nowego ucznia. Chłopak przyjechał ze Stanów z rodzicami, taki spóźniony powrót z emigracji, bo nigdy w Polsce nie mieszkał – tu dyrektor uśmiechnął się ironicznie. – Proszę się nim zająć, może mieć trochę kłopotów z polskim, z obyczajami, sama pani wie najlepiej. Powiedzmy szczerze, że może i wiedziałam, ale zachwycona nie byłam. Sporo pracy włożyłam już w swoją klasę i bałam się, że pojawienie się nowego ucznia, zwłaszcza tak atrakcyjnego dla „moich” dzieciaków może wszystko zniszczyć. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy jakoś specjalnie. Nieco mocniej się zaniepokoiłam, kiedy po dwóch dniach od zapowiedzi dyrektora po raz pierwszy zobaczyłam Adama. Powiedzieć, że chłopak był przystojny, to mało. Był wyjątkowy: smukły, wysoki, śniady, z równiutkimi białymi zębami jak z reklamy pasty. Już sobie wyobrażałam, jakie wrażenie zrobi na uczennicach z mojej klasy. I ten jego uroczy, egzotyczny akcent, i doskonałe maniery, bo Adam nie miał nic w sobie ze zblazowanego amerykańskiego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Adam, przyzwyczajony do mówienia wszystkim na „ty”, zwrócił się tak do naszej dość zaawansowanej już wiekiem historycy. Kobieta mało zawału nie dostała! Dla mnie nie miało to większego znaczenia, ale jako wychowawczyni, musiałam rozwiązać ten problem. Poprosiłam więc Adama, aby został dwie godziny dłużej i zamiast na kółko sportowe przyszedł do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście zastosował się do prośby. – Coś pewnie narozrabiałem? – zapytał od drzwi. Aż się zdziwiłam, jaki był skruszony. – Wiem, że to wynika z twoich problemów językowych i przyzwyczajeń – wyjaśniłam – ale musisz bardziej uważać, jak się zwracasz do innych, zwłaszcza do nauczycieli i starszych osób... – urwałam w pół zdania. Odniosłam wrażenie, że Adam w ogóle mnie nie słucha. Tak dziwnie na mnie patrzył, jakoś tak intensywnie, inaczej niż zwykle robią to uczniowie wezwani na dywanik. – Adam? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiłam się. – Ależ tak, oczywiście – zapewnił jakby trochę zmieszany. – Jutro, zaraz z rana przeproszę panią od historii, bardzo mi przykro, do widzenia. Zdziwiłam się, że tak szybko się zgodził i to bez żadnych protestów. Ale w końcu wychowano go w zupełnie innej kulturze. „Pewnie tak u niego w szkole załatwia się sprawy” – pomyślałam. Trzeba przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem jego zachowania. Oby więcej było takich uczniów – westchnęłam i postanowiłam wykorzystać godzinę, która mi została, na sprawdzenie prac domowych. Od tej rozmowy Adam jakby bardziej się ośmielił. Przychodził do mnie z różnymi problemami, na które napotykał w szkole. Nie był przy tym natrętny, jak czasami bywają, co tu się oszukiwać, dzieciaki. Lubiłam z nim rozmawiać, cieszyłam się, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Tamtego popołudnia też czekał na mnie przed pokojem nauczycielskim. – Chciałbym z panią porozmawiać. Czy znajdzie pani chwilę? – zapytał. Widać było, że był jakiś przygaszony. – Pewnie – odpowiedziałam, żegnając się w myślach z popołudniowym rajdem po sklepach, który sobie wymarzyłam. Taka to już praca w szkole, że czasami trzeba zostać dłużej i nikt nie robi z tego powodu problemu. – Zapraszam cię do pokoju... albo nie – zmieniłam zdanie, zobaczywszy wymowne miny koleżanek. Nie wszystkim było w smak, że zostaję w szkole po godzinach. – Może lepiej pogadajmy w klasie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał – zaproponowałam. W klasie rzeczywiście atmosfera bardziej sprzyjała zwierzeniom. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, jak bardzo Adam musi udawać, jak czuje się samotny i nierozumiany, jak wielki ma żal do rodziców, że za niego zdecydowali, w jakim kraju ma żyć. Było mi tego chłopaka naprawdę szkoda. Co z tego, że ma filmową urodę i nie może się opędzić od dziewczyn, kiedy nie ma żadnych przyjaciół, wspólnych wspomnień z chłopakami z klasy czy osiedla. Tak naprawdę świetnie go rozumiałam. Przecież ja też przyjechałam tu, do tej dziury, z mojego rodzinnego Gdańska, za mężem. I kto by pomyślał, że dla Waldka rzuciłam wszystko, a on po dwóch latach oznajmił mi, że jego uczucie się wypaliło i jedzie szukać szczęścia gdzie indziej. A ja zostałam sama z depresją i nauczycielską pensją. Dzięki Bogu jakoś sobie poradziłam... Tak się zamyśliłam, że przeoczyłam ładny kawał wypowiedzi swojego ucznia. Żeby to przed nim ukryć, szybko spojrzałam mu prosto w oczy, tak jakbym cały czas bardzo uważnie go słuchała. – ...w zasadzie tylko pani mi pomaga z nauczycieli, tak wygląda prawda. Tam, skąd przyjechałem, jest zupełnie inaczej. – Adam miał w głosie taką gorycz, że odruchowo, chcąc go pocieszyć, położyłam mu rękę na włosach i pogłaskałam go czule. Jasne, milion razy słyszałam na szkoleniach, że nie wolno dotykać uczniów, bo mogą nas oskarżyć o niestworzone rzeczy, ale czasami zdarzają się takie sytuacje, że trudno się powstrzymać od cieplejszego gestu. Teraz już rozumiem – trzeba słuchać tych mądrych ludzi, którzy nas szkolą. Ale wtedy wydawało mi się, że wiem lepiej. Mój 19-letni uczeń tymczasem, dla mnie jeszcze dzieciak, odebrał mój gest zupełnie inaczej. Odwrócił nagle swoją śliczną twarz z firanką czarnych rzęs, przybliżył się bardzo mocno do mnie i powiedział żarliwym głosem: – Pani jest bardzo atrakcyjną kobietą, wie pani o tym. Powinnam w tym momencie zdecydowanie zareagować. Przecież to ja jestem dorosła i powinnam przewidzieć, jak może się skończyć się taka rozmowa z chłopakiem, u którego szaleją hormony. Nic jednak nie zrobiłam. Teraz wolę myśleć, że zostałam zaskoczona, ale może po prostu miło było usłyszeć szczery komplement, na który czekałam przez ostatnich kilka lat. Może po prostu miałam dość samotności. A może to była chwila słabości... Nie potrafię już dzisiaj tego wytłumaczyć i staram się o tym nie myśleć. Tak jest lepiej. W każdym razie wtedy pozwoliłam się pocałować. Co więcej, oddałam pocałunek. – I co teraz? – zapytał mój uczeń i wychowanek. – Teraz to przyjdź do mnie jutro po południu. Będę mogła cię znowu wysłuchać i jakoś pomóc – odpowiedziałam swobodnym tonem, jakbym podobne konwersacje prowadziła codziennie i podałam mu swój domowy adres. Oczywiście cały następny dzień tysiąc razy zbierałam się, by zadzwonić do Adama i stanowczo odwołać nasze spotkanie. Oszukiwałam się jednak, że przecież tak naprawdę mam zamiar tylko pomóc swojemu uczniowi odnaleźć się w nowym kraju. Wyglądał rewelacyjnie. Myślę, że specjalnie ubrał się tak, aby sprawiać wrażenie, że jest znacznie starszy – był w błękitnej koszuli i szarych spodniach. Już w przedpokoju zaczęliśmy się namiętnie całować. Miał takie gorące usta i mocne ramiona. – Nie mogłem się doczekać wieczora – szeptał, obejmując mnie czule. – Nie mogę uwierzyć, że mnie wybrałaś. Rozmawialiśmy, pijąc czerwone wino, które Adam przyniósł ze sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Kompletnie musiałam stracić głowę. Potem jakoś samo tak wyszło, że poszliśmy do sypialni. Okazał się gorącym, zdecydowanym kochankiem. Na szczęście nie byłam pierwszą kobietą Adama. Mówię na szczęście, bo chyba nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdybym uwiodła niewinnego chłopaka. – Tam, gdzie mieszkałem, szybciej się dojrzewa – śmiał się Adam, opowiadając mi o sobie. – Tam pewne rzeczy są na porządku dziennym. Nawet nasz romans ludzie by zaakceptowali. – Ale tu jest tu – stwierdziłam zdecydowanie. – Nie ma mowy o żadnym romansie! Chyba już wtedy przestraszyłam się grożących mi konsekwencji. Romans z uczniem byłby dla mnie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym samobójstwem. Ludzie nie wybaczają takich rzeczy. – Musiałabym się stąd wynieść, zmienić pracę – tłumaczyłam Adamowi. On jednak uważał, że przesadzam. Nie zamierzał się także zastosować do mojego zakazu ciągnięcia „tego błędu”, jak mówiłam, dalej. Odwiedzał mnie co drugi wieczór, a ja nie miałam siły zakończyć tej znajomości. Choć za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że powinnam to zrobić. Adam, żeby usprawiedliwić swoje wieczorne wyjścia, wyjaśnił rodzicom, że ma dziewczynę. Rzecz jasna, nie zdradził mojego imienia. Aż trudno to sobie wyobrazić, jaką komedię graliśmy w szkole, gdzie Adam oczywiście zwracał się do mnie per „pani”. Często obserwowałam swojego kochanka na przerwach (jak to dziś dla mnie strasznie brzmi), jak rozmawiał ze swymi kolegami. Był wtedy dla mnie zwykłym uczniem, jakich przewija się setki. Zupełnie nie łączyłam jego z chłopakiem, który przychodził wieczorami do mojego mieszkania. Tak jakby to były dwie zupełnie różne osoby. Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać. Zaczął nawet coś mówić o ujawnieniu się i małżeństwie, ale ja wtedy po prostu go wyśmiałam. Takie rzeczy może tylko opowiadać dziecko kompletnie nieznające życia. Nie wiem, jakby się ten nasz romans skończył. Niewykluczone, że w końcu ktoś, by się zorientował i cały mój poukładany świat runąłby jak domek z kart. Na szczęście stało się inaczej. Ojciec Adama zdecydował, że jednak lepiej ułożą sobie życie w Wielkiej Brytanii niż w Polsce. Mieliśmy dwa tygodnie na pożegnanie. Nie wiem, co teraz się z nim dzieje. Nie zostawiliśmy sobie adresów, tak jest bezpieczniej. Adam coś tam przebąkiwał, że przyjedzie, ale ja nie miałam złudzeń. Wierzę, że w nowym miejscu znalazł dla siebie odpowiednią dziewczynę, rówieśniczkę. A ja wiem po tej całej historii jedno – jakikolwiek by ten mój uczeń nie był, już nigdy nie pozwolę sobie na przekroczenie panującego między nami dystansu. Takie sprawy zazwyczaj nie kończą się dobrze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
Witam dziewczyny chciałabym poznać waszą opinię… Ogólnie jestem po przejściach ale to nie istotne….. Może coś mi doradzicie! Mam 30 lat, od 2 lat jestem w związku z facetem mniej więcej w moim wieku. Wprowadził się do nas, on ma syna 8 lat ja córkę 6lat ! W zasadzie to nam się układało po za tym, że nie do końca dobrze traktuje moją córkę (nigdy jej nie przytuli nie pobawi się niema go w zasadzie dla niej… liczy się tylko jego syn który jest co 2 weekend i inne dni….. Jego syn nie toleruje mojej córki mnie z resztą też, kiedy jest u nas mówi nam przykre rzeczy (typu Tata jest z tobą żeby kupić mieszkanie albo one nie są nam potrzebne… itd.) Starałam się żeby mnie polubił ale było tylko coraz gorzej. Efektem było to że przestałam go lubić i każdy weekend z nim był dla mnie hardcorem! Widzę jak córka domaga się jego uwagi ale jak stwierdził ostatnio ma swojego tatę … Wiele razy dochodziło miedzy nami do spięć z tego powodu ale poprawa była tylko na chwilę…. Zaczęłam od tego uciekać. Jakiś czas temu poznałam 13 lat starszego faceta zresztą bardzo fajnego! Moja córka go uwielbia zresztą on ją też. Przytula ją całuje jest dla niej lepszy niż prawdziwy ojciec! Zaczęliśmy się spotykać ukradkiem kilka wspólnych weekendów itd. Zawsze towarzyszyła nam moja córka. Kiedy on jest w pobliżu, mnie może nie być …… On bardzo chce z nami zamieszkać wziąć ślub…. Po prostu być częścią naszego życia! Pomaga mi finansowo mimo że nigdy go o to nie prosiłam, a z partnerem nie zawsze mogłam na to liczyć mimo że bywało różnie…. Pierwszy raz w życiu tak prawdę mówiąc wdałam się w romans i było mi z tym bardzo ciężko. Obaj wiedzą o sobie i tak prawdę mówiąc czekają jaką decyzję podejmę. Zdecydowałam się na przerwę facet z którym mieszkam na jakiś czas się wyprowadził. Ale nie wiem co dalej, co z różnicą wieku????? ;((((( co zrobić kogo wybrać
fot. Adobe Stock Kocham swojego męża i nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej. Nie pytajcie mnie, dlaczego go zdradziłam, skoro jest miłością mojego życia. Nie wiem. Może dlatego, że Hubert był od trzech miesięcy za granicą i jedyny kontakt, jaki ze sobą mieliśmy, to pisanie ze sobą na Facebooku i w ostateczności rozmowa na kamerkach. Może dlatego, że pół roku wcześniej urodziłam bliźniaki, a moja rola w życiu od dłuższego czasu sprowadzała się tylko do bycia matką, nianią, sprzątaczką, kucharką, praczką i zaopatrzeniowcem - za to w żadnym stopniu nie po prostu kobietą. A tego mi tak bardzo brakowało! Sebastian jest raczej dalekim znajomym Huberta, poznaliśmy się kilka lat temu na weselu ich wspólnych przyjaciół. Zamieniliśmy kilka słów, zaobserwowaliśmy się na portalach społecznościowych i... tyle. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, gdy Hubert już był tysiące kilometrów od domu. Raz polajkował mój post, innym razem skomentował zdjęcie... Zaczepialiśmy się tak przez dwa tygodnie, potem przenieśliśmy się do wiadomości prywatnych, dalej na kawę, a w końcu... do łóżka. Przypomniał mi, że nie jestem tylko kurą domową Sebastian był zupełnie inny od mojego męża. Hubert był spokojny, opanowany, czuły w łóżku. Sebek żył tu i teraz, nie planował, a żył spontanicznie. W łóżku był namiętny, eksperymentował i namawiał do tego mnie. Gdy poprosił mnie, żebym wysłała mu swoje nagie zdjęcia, początkowo się opierałam. On jednak nakłaniał mnie, mówiąc, że bardzo go to podnieca i chciałby móc patrzeć na mnie nawet, gdy nie ma mnie obok. W końcu uległam, a Sebastian wydawał się naprawdę zadowolony. Mijały miesiące i w końcu nadszedł czas, kiedy Hubert miał wrócić do domu. Mój kochanek wiedział, że nasz romans nie będzie trwał wiecznie. Było miło, ale się skończyło - tak przynajmniej myślałam. On jednak miał co do tego inne zdanie. Początkowo nie mógł pogodzić się z tym, że z nami koniec. Najpierw odgrażał się, że tego pożałuję, potem zamilkł, a ja myślałam, że odpuścił. Okazało się jednak, że nie. Miał po prostu inny się od tego, gdy miesiąc po powrocie mojego męża wysłał mi... moje zdjęcie. Nie wiedziałam, że ciągle je trzyma, a tym bardziej nie wiedziałam, po co mu ono i dlaczego mi je wysyła. Nie musiałam jednak długo czekać, aż dowiedziałam się wszystkiego. Gnojek chciał, żebym wysłała mu 50 tysięcy złotych, bo w innym wypadku powie o naszym romansie Hubertowi. A miał o czym mówić. Miał całą naszą korespondencję, sms-y, wiadomości, no i to nieszczęsne zdjęcie... Co miałam zrobić? Zapłacić? Iść na policję? Powiedzieć o wszystkim Hubertowi? Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. Nie było opcji, bym dała mu te pieniądze bez wiedzy męża. Nie było też możliwości, by mój związek przetrwał tę próbę, na którą sama go wystawiłam. Sebastian dał mi tydzień na zapłacenie mu wymaganej kwoty. Miał to być najgorszy tydzień mojego życia i prawdopodobnie ostatni tydzień mojego małżeństwa... Nie byłam w stanie jeść, nie byłam w stanie spać, nie mogłam się zajmować dzieciakami, bo wszystko leciało mi z rąk. Hubert przyglądał mi się badawczo, jakby próbował zrozumieć, co się stało. Och, ile ja bym dała, żeby nigdy się nie dowiedział! — Martynka, czy ty chcesz ode mnie odejść? — zapytał pewnego dnia. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Skąd mu to przyszło do głowy? — Dzwonił do mnie bank, podobno chciałaś zlikwidować konto oszczędnościowe... Martyna, to miały być pieniądze na nasz dom... — powiedział smutno. A ja... nie byłam w stanie kłamać. Patrzyłam w jego smutne oczy i nagle w myślach przeleciało mi całe nasze wspólne życie. Nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, seks, zaręczyny, ślub, narodziny bliźniaków... Jak miałam okłamywać kogoś, kto jest połową mojego życia? Jak mogłam go tak bardzo skrzywdzić? Rozpłakałam się i powiedziałam mu wszystko. O tym, jak się czułam pod jego nieobecność, o mojej zdradzie, a w końcu o szantażu Sebastiana. Hubert milczał przez cały ten czas, aż w końcu wstał z kanapy i wyszedł z domu. Nie wracał przez trzy godziny. Do domu wszedł w końcu w zakrwawionej koszuli. — Martyna, powiem wprost. Nie wiem, czy wybaczę ci zdradę. Ale to, co zrobiłaś, nie usprawiedliwia tego sukinsyna — zaczął. — Czy to, co... co was łączyło... Czy to był tylko seks? Czy seks i uczucie? — Nic do niego nie czuję, Hubert. Nie proszę cię, żebyś zrozumiał. Byłam samotna i taka... zaniedbana. Chciałam myśleć o sobie, ale zupełnie zaćmiło mi to fakt, że w ten sposób krzywdzę ciebie... — odpowiedziałam mu cicho. To była trudna rozmowa. Hubert zabrał swoje rzeczy i wyniósł się. Przez dwa tygodnie nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Aż w końcu wrócił, przytulił mnie i poprosił, byśmy zaczęli od nowa. — Potrzebuję czasu, Martyna. Ale wiem, że też nie jestem bez winy. Spróbujmy to naprawić. Codziennie staram się udowodnić mężowi, że zasługuję na jego miłość i zaufanie. Popełniłam błąd, którego żałuję jak niczego w życiu, ale dostałam od męża najwspanialszą rzecz, jaką tylko mogłam - drugą szansę. I tym razem jej nie zmarnuję... Więcej prawdziwych historii:„Sąsiadka prowadziła krucjatę przeciw agencjom towarzyskim w okolicy. Okazało się, że w jednej z nich pracuje jej córka”„Bardziej niż mnie kochał swoją dawno zmarłą żonę. To była walka z widmem, której nie umiałam wygra攄Po śmierci męża córki przestały mnie odwiedzać. Nie mam nawet kontaktu z wnukiem, bo nie zna polskiego”
wdałam się w romans