🍻 Słoń Bez Trąby I Uszu
Wszystkie zwierzęta w Afryce wiedzą, że zebra bez pasów jest jak słoń bez trąby i lew bez grzywy. Kiedy jesteś zebrą i rodzisz się pasiasty do połowy, życie potrafi być bardzo
W szczególności trąby. Dziwny to dopiero byłby słoń bez trąby. Książka nominowana w 2011 roku do prestiżowej szwedzkiej Nagrody Augusta w kategorii książki dla dzieci i młodzieży.
Największy znany samiec ważył 375 kg, był to lew o imieniu Simba, żył on do 1970 roku w Colchester Zoo. Samice są znacznie mniejsze, ważą 120–180 kg (największe 185 kg) i nie mają grzywy. Samce zajmują się zdobywaniem i obroną terytorium oraz ochroną stada i zapładnianiem samic. Samice polują i opiekują się lwiątkami.
Już wcześniej zauważono, że za pomocą trąby słonie nie tylko zbierają pożywienie, ale też je zasysają. Teraz wyliczono, że podczas zasysania płynu średnica trąby może zwiększać się o 30%, co prowadzi do zwiększenia jej objętości o 64%. Od dawna wiemy, że słonie używają powietrza i wody do manipulowania przedmiotami.
Wszystkie zwierzęta w Afryce wiedzą, że zebra bez pasów jest jak słoń bez trąby i lew bez grzywy. Kiedy jesteś zebrą i rodzisz się pasiasty do połowy, życie potrafi być bardzo skomplikowane. Na własnej, mało wypasionej, skórze przekona się o tym Kumba.
Choć naukowcy nie są pewni czy Platybelodon miał trąbę, czy też jej nie miał, należał do trąbowców. Stylem życia i wyglądem przypominał właśnie połączenie dz
Ćma jastrzębia ( Deilephila elpenor) ma swoją potoczną nazwę od podobieństwa gąsienicy do trąby słonia. Jastrzębie ćmy są również znane jako ćmy sfinks, ponieważ gąsienica podczas odpoczynku przypomina Wielkiego Sfinksa z Gizy, z nogami odsuniętymi od powierzchni i pochyloną głową, jak do modlitwy.
Słoń na szczęście z trąbą do góry. Amerykańska fascynacja białymi słoniami, wraz z legendą Geneshy, dały w efekcie wszechobecną maskotkę w postaci białego słonia. Orzeczono, że szczęście przynoszą tylko te słonie, których trąby uniesione są w górę. Pozostałe były zwykłymi bibelotami.
No właśnie! Przytulanki! Jej przyjaciółki! Bez względu na to czy to lale, czy misie, czy podusie – to są zawsze Jej przyjaciółki. Ostatnio numerem jeden do zasypiania oraz wszystkich innych wspólnych zabaw jest podusia. W zasadzie maskotka. Podusio-pluszak. Przytulanka – usypianka.
WI1cq4. Moja wina…Przyznajemy się – sami nieświadomi wybraliśmy się na przejażdżkę na słoniu zaraz po naszym przyjeździe do Tajlandii, niemal 2 lata temu. Nie czytaliśmy opinii w internecie, po prostu nadarzyła się okazja i na jednej z wysp wybraliśmy się na wycieczkę „na słoniu po dżungli”. I właśnie tamto doświadczenie wzbudziło nasze podejrzenia. Łańcuchy, haki do bicia, poranione słonie i smutne oczy. Nie tak sobie to wyobrażaliśmy. Sposób traktowania tych zwierząt był straszny. Wtedy zrozumieliśmy, że coś tu jest nie tak, że ten turystyczny kocioł rozhulał to okrucieństwo do granic możliwości, pieniądze płyną strumieniami, turyści cykają foteczki, a słonie jedynie cierpią. Zaczęliśmy szukać w internecie opinii, artykułów i filmów. To jedynie utwierdziło nas w przekonaniu, że miejsca oferujące przejażdżki, przedstawienia i cyrkowe sztuczki nie dbają o dobro tych dzikich zwierząt. Wstyd i słonieJednak w Tajlandii można odnaleźć miejsca, gdzie żyją szczęśliwe słonie. Najczęściej uwolnione, po latach katorżniczej pracy. Hasają wesoło po dżungli, a odwiedzający mogą je karmi, głaskać, taplać w błotku i rzece. Najbardziej znanym miejscem jest Elephant Nature Park niedaleko Chiang Mai. To prawdziwe sanktuarium słoni daje im drugie życie, a ludzi edukuje. ENP prowadzi dużo projektów w całej Tajlandii (a i pierwszy projekt powstaje w Kambodży!) i szerzy wiedzę jak te zwierzęta dobrze traktować. (Tu znajdziecie listę wszystkich projektów Elephant Nature Park). I tak, jeden z tych projektów ma miejsce w Kanchanaburi – Elephant Haven. Aktualnie mieszkają tu kilka szczęśliwych słoni. Niegdyś, było to miejsce jakich w Tajlandii wiele. Właściciel organizował przejażdżki i przedstawienia. Po latach, dzięki edukacji i presji wzrastającej świadomości ludzi, zrozumiał i zmienił swoje podejście. Przeobraził swój park w przystań dla słoni i ściśle współpracuje z Elephant Nature Haven KanchanaburiOdwiedziliśmy to miejsce. Całodniowa wycieczka (8-16), z transportem do hotelu i lunchem kosztuje 2500bth/osobę (ok. 300zł). Jest to dotacja na działanie sanktuarium. Może wydawać się dużo, ale my byliśmy usatysfakcjonowani. Można też wybrać dwudniową opcję z noclegiem – domek stoi nad rzeką, a słonie przechadzają się luzem tuż obok (5800bth/osobę). Grupa była niewielka – może ze 25 osób, słoni jest 8. Bardzo wycieczki idealnie wypełnia 8 godzin. O 8 rano odbiór spod hotelu, następnie dojazd do Elephant Haven, który znajduje się w Parku Narodowym Sai Yok tuż przy Erawanie. Koło 10 karmienie słoni poprzedzone samodzielnym przygotowywaniem owoców i kulek ryżowych. Następnie godzinny spacer po dżungli i obserwacja słoni podczas kąpieli w rzece, gdy drapią się o gałęzie lub po prostu idą. Oczywiście cały dzień w towarzystwie przewodników, którzy mówią dobrze po angielsku i opowiadają o słoniach w pasjonujący sposób. Potem powrót na lunch (smaczne jedzenie i duży wybór – także dla alergików i wegetarian). Po obiedzie kolejny spacer w dżungli, tym razem atrakcją była kąpiel błotna. Następnie przeszliśmy się nad rzekę Kwai i wszyscy razem wzięliśmy kąpiel. Słonie kładły się w wodzie i chillowały, a ludzie z bananami na twarzy myli słonie z błotka. Na koniec jeszcze jedno karmienie i powrót do hotelu około wskazówkiElephant Haven staje się coraz bardziej popularne, warto zabookować sobie termin wycieczki wcześniej – tu link do strony internetowej Elephant Haven Kanchanaburi. Miejsce na wycieczkę można bookować także przez stronę Elephant Nature Park. Zaliczka 1000bth płatna paypalem. Dzień w parku zaczyna się bardzo wcześnie, więc do Kanchanaburi zalecamy przyjechać dzień wcześniej. Jest to miłe i klimatyczne miasteczko nad rzeką Kwai, więc nudzić się nie będziecie. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo w parku słoni, to czuliśmy się super. Na początku rozmiar i waga słonia budzi respekt, ale okazuje się, że te zwierzęta są łagodne i mądre. Przez cały czas grupie towarzyszy kilku lub kilkunastu przewodników, którzy czujnie obserwują słonie. Oczywiście należy zachować zdrowy rozsądek, ale nie ma się czego bać. Należy uważać jedynie na majtający się ogon i uszy, którymi słoń odgania insekty. Nie zrobi tego intencjonalnie, ale może nieprzyjemnie zdzielić z ogona po twarzy. Warto zabrać ze sobą klapki, bo szlak w dżungli jest płaski, szeroki i prosty do przejścia, a klapki ułatwiają życie przy kąpieli błotnej czy w rzece. Jakby co, to w parku jest możliwość wzięcia prysznica. Warto zabrać też ręcznik, coś suchego na przebranie i obowiązkowo – repelenty na komary i krem z filtrem na słońce. Można też spakować kilka bananów dla słoni – z przyjemnością połkną je w całości 🙂Zwykły dzień słoniaTakie mieliśmy wrażenie w trakcie wizyty w Elephant Haven. Grzejące słońce, zwierzęta bez łańcuchów, luzem chodzą pomiędzy ludźmi. Gdy spacerowaliśmy w dżungli, słonie łaziły pomiędzy nami jak chciały. Czasem z tyłu zaczepiały trąbami, czasem zbaczały ze ścieżki i wchodziły w gęsty las. Niejednokrotnie oddzielały się od nas i spędzały czas nad brzegiem rzeki, w cieniu lub drapiąc się o jakąś super gałąź. Zwierzęta nie są do niczego zmuszane, przewodnicy nie gonią ich by szły z grupą czy by weszły do wody nawet gdy nie mają ochoty. Słonie robią sobie co im się żywnie podoba 😀Nasze odczucie? Tak właśnie wygląda dzień słonia na wolności. Nie ma fajerwerków, pokazów malowania trąbą czy stawania na dwóch nogach i tańca do muzyki. Zwykła codzienność. Jest to piękne w swej prostocie. Taki słonik zje sobie owocki, przejdzie się dżunglą, podrapie tu i ówdzie, obsypie piaseczkiem, potem może kąpiel w błotku, a na koniec chłodzenie w przyjemniej wodzie. A Ty masz możliwość nie tylko to obserwować, ale także w tym uczestniczyć. Ach, no i jedzenie. Ciągłe podżeranie liści, krzaczków, owoców i generalnie wszystkiego co zielone. Oczywiście kupa też się zdarzy. Najśmieszniej, gdy słonik chillujący w wodzie, otoczony przez rozradowanych ludzi masujących jego boki, puszczał kupę, a ona z prądem rzeki wpływała między nas. Hehe. Ale kto by tak to zauważał, gdy 3 tonowy słoń leży na boku, a Ty możesz dotykać jego stóp, kłów, trąby i ogona. Niesamowite, naprawdę niesamowite spotkanie z dziką (oswojoną) wzrasta. Przez te dwa lata zaobserwowaliśmy znaczący skok zainteresowania losem dzikich zwierząt w Tajlandii. I nie chodzi jedynie o turystów, ale i o Tajów i tajski rząd. Elephant Haven w Kanchanaburi to piękne doświadczenie. Super jest wspomóc fundacje a przy okazji spędzić dzień z tymi majestatycznymi, mądrymi i czułymi słonie? Warto.
Nowa siedziba, którą Staś nazwał "Krakowem", została urządzona w przeciągu trzech dni. Ale przedtem złożono w "męskim pokoju" główne pakunki - i w chwilach wielkiej ulewy młoda czwórka znajdowała w olbrzymim pniu jeszcze przed wykończeniem mieszkania doskonałe schronienie. Pora dżdżysta rozpoczęła się na dobre, ale nie były to nasze długie, jesienne deszcze, w czasie których niebo zawleka się ciemnymi chmurami i nudna, uciążliwa słota trwa przez całe tygodnie. Tu kilkanaście razy na dzień wiatr przepędzał po niebie wzdęte obłoki, które zlewały ziemię obficie, po czym znów rozbłyskiwało słońce, jasne, jakby świeżo wykąpane, i zalewało złotym światłem skały, rzekę, drzewa i całą dżunglę. Trawy rosły prawie w oczach. Drzewa pokrywały się obfitszym liściem i nim stary owoc opadł, tworzyły się zawiązki na nowy. Powietrze, z powodu zawieszonych w nim igiełek wody, uczyniło się tak przeźroczyste, że nawet odległe przedmioty stawały się zupełnie wyraźne i wzrok sięgał w niezmiernie daleką przestrzeń. Na niebie rozwieszały się cudne, siedmiobarwne tęcze, a wodospad był prawie ciągle w nie ubrany. Krótko trwające ranne i wieczorne zorze grały tysiącami tak świetnych blasków, że nawet w Pustyni Libijskiej dzieci nie widziały nic podobnego. Najniższe, bliskie ziemi obłoki barwiły się wiśniowo, górne, lepiej oświecone, rozlewały się na kształt jezior z purpury i złota, a drobne, wełniste chmurki mieniły się jak rubiny, ametysty i opale. Nocami, między jedną falą dżdżu a drugą, księżyc zmieniał w brylanty krople rosy wiszące na liściach mimoz i akacyj, a światło zodiakalne świeciło w odświeżonym powietrzu jaśniej niż w innych porach rozlewów, które czyniła rzeka poniżej wodospadu, dochodziło niespokojne rechotanie żab i melancholijne kumkanie ropuch, a podobne do wielkich błękitnych gwiazd latarniki przelatywały z brzegu na brzeg między kępami bambusów i gdy chmury pokrywały chwilami gwiaździste niebo i deszcz poczynał padać, czyniło się bardzo ciemno, a we wnętrzu baobabu tak czarno jak w piwnicy. Chcąc temu zaradzić Staś kazał natopić Mei tłuszczu z zabitych zwierząt i urządził z blaszanki lampkę, którą zawiesił pod górnym otworem, zwanym przez dzieci oknem. Światło bijące z tego okna, widne z daleka wśród ciemności, odpędzało dzikie zwierzęta, ale natomiast przyciągało nietoperze, a nawet i ptaki, tak że w końcu Kali musiał urządzić w otworze rodzaj zasłony z cierni, podobnej do tej, którą zamykał na noc otwór w dzień, w chwilach pogody, dzieci opuszczały "Kraków" i krążyły po całym cyplu. Staś wyprawiał się na antylopy-ariele i na strusie, których liczne stada pojawiały się w dole rzeki, a Nel chodziła do swego słonia, który z początku trąbił tylko o żywność, a potem zaczął trąbić i wówczas, gdy mu się nudziło bez małej przyjaciółki. Witał też ją zawsze z wyraźną radością i nastawiał natychmiast swoje olbrzymie uszy, jak tylko usłyszał z daleka jej głos lub razu, gdy Staś poszedł na polowanie, a Kali łowił ryby za wodospadem, Nel postanowiła pójść do skały zamykającej wąwóz, aby zobaczyć, jak też Staś z nią sobie poradzi i czy już czego nie dokonał. Zajęta obiadem Mea nie zauważyła jej odejścia, dziewczynka zaś zbierając po drodze kwiatki osobliwej begonii [1], rosnącej obficie wśród zrębów skalnych, zbliżyła się do pochyłości, którą wyjechali niegdyś z wąwozu i zeszedłszy na dół znalazła się przy skale. Wielki głaz, oderwany od rodzimej ściany, zamykał gardziel wąwozu jak i poprzednio. Nel jednak zauważyła, że między nim a ścianą jest przejście tak szerokie, że nawet dorosły człowiek mógłby się nim przecisnąć. Przez chwilę zawahała się, po czym przeszła i znalazła się po drugiej stronie. Ale był tam zakręt, który trzeba było minąć, by dojść do szerokiego ujścia zamkniętego wodospadem. Nel poczęła rozmyślać: "Pójdę jeszcze tylko trochę dalej, wyjrzę zza skały, raz spojrzę na słonia, który mnie wcale nie zobaczy, i wrócę." Tak rozmyślając posuwała się krok za krokiem coraz dalej, aż wreszcie doszła do miejsca, w którym wąwóz rozszerzał się nagle w małą dolinkę, i zobaczyła słonia. Stał odwrócony tyłem do niej, z trąbą zanurzoną w wodospadzie, i pił. To ją ośmieliło, więc przytuliwszy się do ściany skalnej postąpiła jeszcze kilka kroków - i jeszcze kilka - a wtem olbrzymi zwierz chcąc polać sobie boki odwrócił głowę, zobaczył dziewczynkę i zobaczywszy ruszył natychmiast ku zlękła się bardzo, ale ponieważ nie było już czasu cofnąć się, więc przycisnąwszy kolanko do kolanka dygnęła słoniowi, jak umiała najładniej, po czym wyciągnęła rączkę z begoniami i ozwała się trochę drżącym głosikiem:- Dzień dobry, kochany słoniu! Ja wiem, że nie zrobisz mi nic złego, więc przyszłam, żeby ci powiedzieć dzień dobry... i mam tylko te kwiatki...A kolos zbliżył się, wyciągnął trąbę, wyjął z paluszków Nel wiązkę begonii, lecz włożywszy ją do paszczy wypuścił zaraz na ziemię, gdyż widocznie nie smakowały mu ani włochate liście, ani kwiaty. Nel ujrzała teraz nad sobą trąbę na kształt ogromnego węża, który wyciągał się i przeginał: dotknął jej jednej rączki i drugiej, potem obu ramion i na koniec opadłszy w dół począł się chwiać łagodnie na obie Wiedziałem, że mi nie zrobisz nic złego - powtórzyła dziewczynka, choć strach nie opuszczał jej zaś cofnął w tył swoje bajeczne uszy, zwijając i rozwijając na przemian trąbę i gulgocąc radośnie, tak jak gulgotał zawsze, gdy dziewczynka zbliżała się do krawędzi jak niegdyś Staś ze lwem, tak teraz tych dwoje stało naprzeciw siebie - on ogrom, podobny do domu lub skały - i ona, drobna kruszynka, którą mógł zgnieść jednym ruchem, nawet nie ze złości, ale przez dobry i roztropny zwierz nie czynił żadnych, ani gniewnych, ani nieuważnych ruchów i widocznie rad był i uszczęśliwiony z przybycia małego ośmieliła się stopniowo, a wreszcie wzniosła oczy w górę i patrząc tak, jakby patrzyła na wysoki dach, zapytała wysuwając nieśmiało rączkę:- Czy można cię pogłaskać po trąbie?Słoń nie umiał wprawdzie po angielsku, ale z ruchu jej ręki zmiarkował od razu, o co idzie, i posunął pod jej dłoń koniec swego długiego na dwa metry jęła głaskać trąbę, z początku jedną ręką i ostrożnie, potem dwiema, a wreszcie objęła ją obu ramionkami i przytuliła się do niej z całą dziecinną przestępował z nogi na nogę i wciąż gulgotał z chwili zaś obwinął trąbą drobne ciało dziewczynki i podniósłszy je w górę począł kołysać ją lekko w prawo i w Jeszcze! jeszcze! - wołała rozbawiona zabawa trwała dość długo, a następnie ośmielona już zupełnie dziewczynka wymyśliła sobie inną. Oto znalazłszy się na ziemi próbowała wspinać się po przedniej nodze słonia jak po drzewie albo chowając się pod niego pytała go, czy ją znajdzie. Ale przy tych figlach spostrzegła jedną rzecz, a mianowicie, że w przednich, a zwłaszcza w tylnych nogach słonia tkwią liczne kolce, od których potężne zwierze nie umiało się uwolnić raz dlatego, że do tylnych nóg nie mogło dosięgnąć swobodnie trąbą, a po wtóre, że obawiało się widocznie zranić się w palec, którym trąba jest zakończona i bez którego straciłaby cała swą zręczność i sprawność. Nel nie wiedziała o tym zupełnie, że takie kolce w nogach są prawdziwą plagą dla słoni w Indiach, a jeszcze bardziej w dżunglach afrykańskich, składających się przeważnie z roślin kolczastych. Ponieważ jednak zrobiło jej się żal poczciwego olbrzyma, więc bez namysłu siadłszy w kucki przy jego nodze poczęła wyjmować delikatnie naprzód większe, a potem mniejsze zadziory, nie przestając przy tym szczebiotać i zapewniać słonia, że nie pozostawi ani jednej. On zrozumiał wybornie, o co chodzi - i zginając nogi w kolanie pokazywał tym sposobem, że i w podeszwach między kopytami pokrywającymi palce tkwią także kolce, które przyczyniają mu jeszcze większe tymczasem nadszedł z polowania Staś i począł zaraz wypytywać Meę, gdzie jest panienka. Otrzymawszy odpowiedź, że zapewne jest w drzewie, już miał zajrzeć do wnętrza baobabu, gdy wtem wydało mu się, że słyszy jej głos z głębi wąwozu. Nie wierząc własnym uszom skoczył natychmiast do krawędzi i spojrzawszy w dół zmartwiał. Dziewczynka siedziała przy nodze kolosa, a ów stał tak spokojnie, że gdyby nie ruch trąby i uszu, można by było pomyśleć, iż jest wykuty z Nel! - krzyknął ona, zajęta swoją robotą, odpowiedziała mu wesoło:- Zaraz, zaraz!Na to chłopak, który nie miał zwyczaju wahać się wobec niebezpieczeństwa, podniósł jedną ręką w górę strzelbę, drugą chwycił za obdartą z kory wyschłą łodygę lianu i objąwszy ją nogami, w mgnieniu oka zsunął się na dno poruszył niespokojnie uszami, ale w tej chwili Nel wstała i objąwszy trąbę zawołała pośpiesznie:- Nie bój się, słoniu, to spostrzegł od razu, że nie ma dla niej żadnego niebezpieczeństwa, lecz nogi trzęsły się jeszcze pod nim, serce biło mu gwałtownie i nim ochłonął z wrażenia, począł mówić zdziwionym, pełnym żalu i gniewu głosem:- Nel, Nel, jak ty mogłaś to zrobić?!...Ona zaś poczęła się tłumaczyć, że nie zrobiła nic złego, bo słoń jest dobry i zupełnie już oswojony; że chciała tylko raz na niego spojrzeć i wrócić się, ale on ją zatrzymał i począł się z nią bawić, że ją huśtał bardzo ostrożnie i że jeśli Staś chce, to i jego mówiąc jedną rączką wzięła za koniec trąby i zbliżyła ja do Stasia, drugą zaś ręką machnęła kilkakrotnie w prawo i w lewo, mówiąc jednocześnie do słonia:- Pokołysz, słoniu, i zwierz znów odgadł z jej poruszeń, czego od niego chce - i Staś, chwycony za pasek przy spodeńkach, w jednej chwili znalazł się w powietrzu. Było przy tym takie jakieś dziwne i zabawne przeciwieństwo między jego rozgniewaną jeszcze miną a tym bujaniem się na ziemią, że małe Mzimu poczęło śmiać się do łez, klaskać w ręce i krzyczeć tak jak poprzednio:- Jeszcze, jeszcze!A ponieważ nie podobna jest zachować należytej powagi i prawić morałów wówczas, gdy człowiek wisi na końcu słoniowej trąby i mimowolnie wykonywa ruchy podobne do ruchów wahadła, więc chłopiec począł się w końcu śmiać także. Ale po pewnym czasie zmiarkowawszy, że ruchy trąby stają się wolniejsze i że słoń zamierza postawić go na ziemi, wpadł niespodziewanie na nowy pomysł: mianowicie, korzystając z chwili, w której znalazł się w pobliżu olbrzymiego ucha, chwycił za nie obu rękoma, wdrapał się po nim w mgnieniu oka na głowę i siadł słoniowi na Aha - zawołał z góry na Nel - niech zrozumie, że to on musi mnie jął klepać go dłonią po głowie, z miną władcy i Dobrze! - zawołała z dołu Nel - ale jak teraz zleziesz?- To mały kłopot - odpowiedział przewiesiwszy nogi przez czoło słonia objął nimi trąbą i zsunął się po niej jak po Ot, jak zlezę!...Po czym oboje zajęli się wyjmowaniem resztek kolców z nóg słonia, który poddawał się temu z nadzwyczajną spadły pierwsze krople dżdżu, więc Staś postanowił odprowadzić natychmiast Nel do "Krakowa" - ale tu zaszła niespodziewana trudność. Słoń za nic nie chciał się z nią rozstać i za każdym razem, gdy próbowała się oddalić, zawracał ją trąbą i przyciągał ku sobie. Położenie stawało się ciężkie i wesoła zabawa wobec oporu zwierzęcia mogła się źle zakończyć. Chłopiec nie wiedział, co począć, gdyż deszcz padał coraz gęstszy i groziła ulewa. Oboje cofali się wprawdzie nieco ku wyjściu, ale bardzo nieznacznie, i słoń posuwał się za koniec Staś stanął między nim a Nel, utkwił w jego oczach ostre spojrzenie, jednocześnie zaś rzekł cichym głosem do Nel:- Nie uciekaj, ale cofaj się ciągle aż do wąskiego A ty, Stasiu? - zapytała Cofaj się - powtórzył z naciskiem - bo inaczej muszę zastrzelić pod wpływem tej groźby posłuchała rozkazu, tym bardziej że mając już nieograniczoną ufność w słoniu była pewna, że on w żadnym razie nie zrobi nic złego zaś stał o cztery kroki od olbrzyma nie spuszczając zeń w ten sposób kilka minut. Nastała chwila wprost groźna. Uszy słonia poruszyły się kilkakrotnie, małe oczki błysnęły jakoś dziwnie i trąba wzniosła się nagle do uczuł, że blednie."Śmierć!" - kolos odwrócił się niespodzianie ku krawędzi parowu, na której widywał zwykle Nel, i począł trąbić tak żałośnie jak nigdy Staś poszedł spokojnie ku przejściu i za skałą znalazł Nel, która nie chciała wracać bez niego do miał niepohamowaną ochotę powiedzieć je: "Patrz, czegoś narobiła! o małom przez ciebie nie zginął." Ale nie było czasu na wymówki, gdyż deszcz zmienił się w ulewę i trzeba było wracać jak najprędzej. Nel przemokła do nitki, choć Staś owinął ją we własne wnętrzu drzewa kazał ją zaraz Murzynce przebrać - sam zaś odwiązał naprzód w męskim pokoju Sabę, którego poprzednio był przywiązał z obawy, aby pobiegłszy w jego ślady nie płoszył mu zwierzyny, następnie począł przepatrywać raz jeszcze wszelkie ubrania i pakunki w nadziei, że może znajdzie jaką zapomnianą szczyptę nie znalazł nic. Tylko na dnie słoika, który dał mu misjonarz w Chartumie, kryło się we wgłębieniach trochę białego proszku, tak jednak mało, że starczyć go mogło zaledwie na pobielenie końca palca. Postanowił wszelako nalać do słoika ukropu i dać Nel do wypicia tę czym, gdy ulewa przeszła i zaświeciło znów słońce, wyszedł z drzewa, aby popatrzeć na ryby, które przyniósł Kali. Murzyn złowił ich kilkanaście na wędki poczynione z cienkiego drutu. Po większej części były małe, ale znalazły się trzy na stopę długie, srebrno nakrapiane i zadziwiająco lekkie. Mea, która wychowana nad brzegami Nilu Niebieskiego znała się na rybach, mówiła, że są one dobre do jedzenia i że pod wieczór wyskakują bardzo wysoko nad wodę. Jakoż przy oprawianiu ich pokazało się, że są tak lekkie dlatego, iż wewnątrz mają ogromne powietrzne pęcherze. Staś wziął jedną z takich baniek, dochodzącą do wielkości dużego jabłka, i poniósł pokazać ją Patrz - rzekł - to siedzi w rybach. Z kilkunastu takich pęcherzy można by zrobić szybę w naszym pokazał górny otwór w pomyślawszy potem przez chwilę dodał:- I jeszcze coś Co takiego? - zapytała rozciekawiona I Takie, jakie puszczałeś w Port-Saidzie? O, dobrze! zrób!- Zrobię. Z pociętych, cieniutkich bambusów zbiję ramki, a tych błon użyję zamiast papieru. To będzie nawet lepsze od papieru, bo lżejsze - i deszcz tego nie rozmoczy. Taki latawiec pójdzie ogromnie w górę, a przy silnym wietrze zaleci Bóg wie dokąd...Tu nagle uderzył się w czoło:- Mam jedną Jaką?- Zobaczysz. Jak sobie to jeszcze lepiej wyobrażę, to ci powiem. Teraz ten słoń tak ryczy, że nie można się nawet rozmówić...Istotnie słoń z tęsknoty za Nel, a może za obojgiem dzieci, trąbił tak, aż cały wąwóz się trząsł razem z pobliskimi Trzeba mu się pokazać - rzekła Nel - to się poszli do wąwozu. Ale Staś całkiem zajęty swą myślą począł półgłosem mówić:- "Nelly Rawlison i Stanisław Tarkowski z Port-Saidu, uciekłszy z Faszody od derwiszów, znajdują się..."I zatrzymawszy się zapytał:- Jak oznaczyć, gdzie?...- Co, Stasiu?- Nic, nic. Już wiem: "Znajdują się o miesiąc drogi na wschód od Białego Nilu - i proszą o prędką pomoc..." Gdy wiatr będzie dął na północ albo na wschód, puszczę takich latawców dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto, a ty, Nel, pomożesz mi je Latawce?- Tak - i powiem ci tylko tyle, że mogą nam one oddać większą przysługę niż dziesięć doszli do krawędzi. I dopieroż zaczęło się przestępowanie olbrzyma z nogi na nogę, kiwanie się, machanie uszami, gulgotanie i znów żałosne trąbienie, gdy Nel próbowała się choć na chwilę oddalić. W końcu dziewczynka poczęła tłumaczyć "kochanemu słoniowi", że nie może ciągle przy nim przesiadywać, bo przecie musi spać, jeść, pracować i gospodarzyć w "Krakowie". Ale on uspokoił się dopiero wówczas, gdy zepchnęła mu widełkami przygotowaną przez Kalego żywność - a i to wieczorem zaczął znów nazwały go tegoż wieczora: "King", gdyż Nel zaręczała, że zanim dostał się do wąwozu, był niezawodnie królem wszystkich słoni w Afryce.
Aktualności O Nas Back MBP - Centrum Kultury Projekt Partnerzy Wolontariat Przydatne linki Centrum Turystyki i Kultury Polityka prywatności Deklaracja dostępności Centrum Kultury Back Kalendarz wydarzeń Biblioteka Back Katalog on-line Zaproponuj do zakupu! Prasa w bibliotece Kontakt Aktualności Aktualności Biblioteka Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie i afrykańskie, mają wielkie trąby i uszy jak wachlarze. Dzieci z rościszowskiej biblioteki w czasie piątkowych zajęć miały okazję poznać wyjątkowego słonia…w kratkę z książki Davida McKee „Elmer i motylek”. Wspólnie przeczytana bajka o słoniu, który ratując motylka ma obiecaną jego wdzięczność i pomoc, ale jak mały i delikatny motylek może uratować potężnego słonia? Okazuje się , że w życiu wszystko jest możliwe. Dzięki Elmerowi dzieci odebrały cenną lekcję o przyjaźni i szacunku dla każdej osoby bez względu na wiek, wygląd, czy rozmiary. Autor przestrzega, że zapuszczanie się w nieznane miejsca może być niebezpieczne. Zabawy ruchowe i plastyczne urozmaiciły nasze spotkanie, na koniec głośno wybrzmiało hasło: „KAŻDY Z NAS JEST WYJĄTKOWY, NIE TRZEBA SIĘ WYRÓŻNIAĆ BY BYĆ WYJĄTKOWYM”. Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie... Biblioteka Słonie znane są wszystkim dzieciom, są indyjskie i afrykańskie, mają wielkie trąby i uszy jak wachlarze. Dzieci z rościszowskiej biblioteki w czasie piątkowych zajęć miały okazję poznać wyjątkowego słonia…w kratkę z książki Davida McKee „Elmer i motylek”. Wspólnie przeczytana bajka o słoniu, który ratując motylka ma obiecaną jego wdzięczność i pomoc, ale jak mały i delikatny motylek może uratować potężnego słonia? Okazuje się , że w życiu wszystko jest możliwe. Dzięki Elmerowi dzieci odebrały cenną lekcję o przyjaźni i szacunku dla każdej osoby bez względu na wiek, wygląd, czy rozmiary. Autor przestrzega, że zapuszczanie się w nieznane miejsca może być niebezpieczne. Zabawy ruchowe i plastyczne urozmaiciły nasze spotkanie, na koniec głośno wybrzmiało hasło: „KAŻDY Z NAS JEST WYJĄTKOWY, NIE TRZEBA SIĘ WYRÓŻNIAĆ BY BYĆ WYJĄTKOWYM”. MBP - Centrum Kultury w Pieszycach M. Kopernika 37 58-250 Pieszyce Tel: 74 836 53 41 Godziny otwarcia Dział administracji: poniedziałek - piątek: 800 - 1600 Dział biblioteki: poniedziałek - piątek: 900 - 1700 Filia w Rościszowie: poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000 - 1700 Na skróty Instagram Facebook Instagram YouTube BIP
słoń bez trąby i uszu